Edward Skorek: Trenerzy powinni bardziej angażować się w zajęcia

Mistrz olimpijski i mistrz świata - Edward Skorek
z młodzieżową siatkówką cały czas jest na bieżąco.

Jego syn niedawno rozpoczął przygodę z minisiatkówką w jednym  z warszawskich klubów. Były reprezentant Polski zasiada również w Komisji Technicznej FIVB. 

Półtora roku temu powstały Siatkarskie Ośrodki Szkolne. Jak Pan postrzega ten program?
 
To jest świetny program i wiem, że cały czas jest poprawiany i dopracowywany. Rozmawiałem o nim sporo z Waldkiem Wspaniałym, Grześkiem Wagnerem czy Adamem Nowikiem. To program dostosowany do nauczania gry w siatkówkę w każdym wieku. Trenerzy mają wiele pomocy w postaci zeszytów, książek, artykułów czy materiałów wideo. Bardzo się cieszę, że udało się stworzyć Siatkarskie Ośrodki Szkolne. To wspaniała inicjatywa, która dociera do znacznie szerszego grona odbiorców. Z materiałami czy filmami szkoleniowymi zawsze były problemy. Teraz gdy powstał portal mlodziezowasiatkowka.pl, każdy może zobaczyć nowe ćwiczenia, przeczytać ciekawy artykuł, obejrzeć film szkoleniowy, przeanalizować. Tak naprawdę trenerzy dzięki temu mają gotowce, ściągawki, które ułatwiają im pracę. 

Siatkarskie Ośrodki Szkolne dają nowe możliwości, szkoły zaopatrywane są w sprzęt sportowy, stroje, komputery, kamery, we wszystko co jest potrzebne do prowadzenia profesjonalnego treningu. I jestem przekonany, że to przyniesie określony efekt. 

Podczas swojej kariery siatkarskiej zdobył Pan dwa najważniejsze tytuły mistrzowskie, mistrza świata i mistrza olimpijskiego. Jak zaczęła się  przygoda z tym sportem i co dla Pana było najtrudniejsze?

Można powiedzieć, że często naszym życiem kierują przypadki. W szkole podstawowej miałem nauczyciela, który mocno angażował się w życie sportowe. Te zajęcia były raczej ogólnorozwojowe ale czasami ćwiczyliśmy elementy siatkówki, koszykówki czy piłki ręcznej. Miałem szczęście, że na podwórku miałem wielu rówieśników i organizowaliśmy sobie różne pojedynki. Była piłka nożna, ale też siatkówka przez trzepak. Któregoś dnia poszedłem z kolegami na mecz siatkówki 3 ligi. Bardzo mi się spodobało i też chciałem zacząć grać. Od liceum rozpocząłem treningi w klubie. Muszę przyznać, że na początku wszystko sprawiało mi trudność: wyskok, ocena odległości, synchronizacja ataku czy złapanie piłki w odpowiednim momencie. Ale również odbicie górne i dolne nie należało do najłatwiejszych. W tamtym czasie odbicie dolne było praktycznie wyeliminowane i sędziowie gwizdali podwójne odbicie. Dlatego wszystko odbierało się sposobem górnym, nawet te niskie piłki staraliśmy się przyjmować górą. Robiliśmy pady, szufladki i inne. Ta stara szkoła wymagała od nas ogromnej sprawności. 

Tak jak Pan wspomniał, kiedyś treningi z konkretną dyscypliną rozpoczynało się dość późno. Najpierw były zajęcia ogólnorozwojowe. Teraz ta specjalizacja zaczyna się znacznie wcześniej. To dobrze? 

W porównaniu do moich początków teraz ta specjalizacja jest bardzo wczesna. Należy zauważyć, że młodzież teraz dojrzewa i rośnie wcześniej. Dlatego myślę, że dobrze rozpocząć przygodę z danym sportem jak najszybciej. W minisiatkówce program jest na początku liberalny, nieukształtowany pod kątem profesjonalnej siatkówki. Wszyscy doskonale wiemy, że to nie jest łatwa dyscyplina, właśnie szczególnie dla dzieci, bo muszą wykonywać nienaturalne ruchy. Jedni będą łapać to szybciej inni wolniej. Mój syn zaczął przygodę z siatkówką wcześnie, chociaż najpierw trenował judo. Ja nie patrzę na niego pod kątem czy będzie dobry czy nie. Najważniejsze jest to żeby się ruszał, bo teraz młodzież ma tego ruchu coraz mniej. W szkole jest więcej obowiązków, zajęć pozalekcyjnych mnóstwo, dzieciaki sporo czasu spędzają przy komputerach. Ruch jest im bardzo potrzebny. 

Obserwuje Pan młodych adeptów siatkówki. Co sprawia im największą trudność w początkowym nauczaniu?

Myślę, że na początku każdy element jest dla nich trudny. Już prawidłowe odbicie piłki sposobem oburącz górnym to dla nich nie lada wyzwanie. To wymaga trochę siły, zgrania tempa no i poprawnego ułożenia dłoni. Wydaje mi się, że w tym początkowym okresie przy nauczaniu podstawowych elementów bardzo ważne jest zaangażowanie trenera w zajęcia. Uważam, że trener powinien często pokazywać dane ćwiczenie, a również na początku dorzucać piłkę młodym sportowcom. Wiadomo, że zrobi to lepiej gdyż ma większą kontrolę nad piłką. Dzieciaki mogą dorzucać różnie co przekłada się później na wykonanie ćwiczenia. Dlatego na to trzeba bardzo zwracać uwagę. Wydaje mi się również, że mało jest takiej kontroli, ingerencji trenera w proces szkoleniowy. Jak uczymy to od razu uczmy prawidłowo. Nie może to wyglądać tak, że okażemy ćwiczenie raz, a później nie zwracamy uwagi. Cały czas powinno się kontrolować każdy element: ułożenie rąk, nóg i zwracać na to uwagę. Mówmy, która noga ma być z przodu. Dzieci mają w tym wieku jeszcze problem z oceną odległości, często na nią czekają a ona nie dolatuje i lądują na kolanach. Nie przyjmują pozycji jaką byśmy chcieli ale musimy cały czas im zwracać na to uwagę. Wiadomo, że wymaga to wielu powtórzeń i wielu ćwiczeń aby opanowali prawidłową pozycję, ale to bardzo istotny punkt w procesie nauczania.

Ma Pan jeszcze jakieś uwagi do trenerów?

Myślę, że to taka moja główna uwaga. Oczywiście nie chce się wymądrzać, to tylko moje zdanie a inni nie muszą się ze mną zgadzać. Jednak uważam, że angażowanie się trenera w ćwiczenia jest kluczowe. Nie wystarczy jeden pokaz, żeby wszystkie dzieci zrozumiały na czym polega sprawa. Trener jest doświadczony i ma opanowane odbicie. Jednak młodzież niejednokrotnie nie wie na co ma zwrócić uwagę, jest za dużo elementów do obserwacji, do zrozumienia, żeby tylko po jednym pokazie byli w stanie wychwycić wszystkie niuanse, których od niego się wymaga przy danym ćwiczeniu. Oczywiście, że najlepiej byłoby żeby na takim treningu było dwóch szkoleniowców, którzy omawialiby i korygowali bo wtedy jest większa możliwość podziału na grupy. Ale niestety mamy takie warunki jakie mamy i na razie na pewno się to nie zmieni. 

Jak Pana zdaniem należy przeprowadzać nabór do klubu? Na co trenerzy powinni zwracać największą uwagę?

Wydaje mi się, że w tym początkowym okresie nie ma co zwracać uwagę na to czy ktoś jest wysoki czy niski, gruby czy chudy i jakich ma rodziców. Moim zdaniem powinno się przyjmować wszystkich. Oczywiście po jakimś czasie zaczynamy grać w rozgrywkach i wtedy można zrobić selekcję i podział grup. Ale ja nie eliminowałbym tych osób tylko zmieniłbym im grupę. To byłaby grupa, z którą pewnie nie ma co liczyć na wynik ale dać tym dzieciakom możliwość rozwoju fizycznego i czerpania radości z treningów. Nie można ich wyrzucać z klubu bo są trochę gorsi od innych, to jeszcze tylko dzieci. Myślę, że klub na początku powinien przyjmować wszystkich, a później stopniowo robić selekcję ale z pozostałymi również pracować. Nie usuwać dzieci, które nie spełniają oczekiwań trenera. 

W dobie komputerów często trudno jest zachęcić młodzież do uprawiania sportu. Jakich Pan użyłby argumentów?

Trudno powiedzieć. Myślę, że bardzo dużo tutaj zależy od wydarzeń, które dzieją się w danej dyscyplinie sportu. Nie od dziś wiadomo, że wyniki reprezentacji mają niebagatelny wpływ i duże przełożenie na nowych zawodników czy zawodniczki. Jednak całym motorem napędowym są rodzice i tak naprawdę to oni muszą chcieć. To oni będą płacić za zajęcia, dowozić dzieci, kibicować im i motywować. Dlatego wymaga to od rodziców zaangażowania.

Dzieciom potrzebny jest ruch, ale siatkówka uczy również wielu cech i zachowań, które bez wątpienia przydadzą się także w późniejszym okresie życia.

Oczywiście. Siatkówka, jak i pozostałe sporty zespołowe, dają dzieciakom same pozytywne skojarzenia. To współżycie w grupie, współdziałanie, koleżeństwo i to na pewno wpływa pozytywnie na rozwój młodego człowieka. 

Rozmawiała Karolina Szewczyk
DzieciMłodzieżNauczycieleBazy szkoleniowe - Akademie SOSBazy szkoleniowe - Szkoły PatronackieFacebook Młodzieżowej Akademii Siatkówki oraz Akademii Polskiej SiatkówkiRodzice