MAREK BYKOWSKI: CZŁOWIEK RENESANSU W SIATKÓWCE – WSPOMNIENIE

9 listopada straciliśmy kolejnego Przyjaciela! Marek Bykowski jest w naszej siatkarskiej Rodzinie kolejną ofiarą paskudnego i bezlitosnego koronawirusa. Tracimy Przyjaciela, który w dla naszego środowiska był niezwykle oddany, ale też dawał naszemu środowisku tak zwaną „wartość dodaną”.

Do siatkarskiej Rodziny trafił z biznesu (i to całkiem sporego). Trafił trochę przypadkiem i dość późno, bo już jako dostojny ponad pięćdziesięciolatek na początku nowego wieku, ale od razu oddał serce naszej dyscyplinie. „Przed kilkunastu laty poznałem Andrzeja Miciula , osobę związaną od wielu lat z klubem AZS AWF Poznań, któremu pomagałem ponad 10 lat temu przekazywaniem niedużych środków finansowych dla sekcji siatkówki. A za faktyczny początek działalności w sporcie uznaję moment, kiedy stałem się działaczem klubu sportowego AZS AWF Poznań” – mówił przed jedenastu laty w wywiadzie dla SKF KS Poznań.

Początki związków Marka z poznańskimi akademiczkami, a właściwie punkt startowy wydawał się absolutnie znakomitym – AZS AWF został w tym czasie wicemistrzem kraju. Był to jednak kolos na glinianych nogach, a Markowi – jako nowemu szefowi sekcji siatkarskiej –  przyszło się mierzyć z narastającą z każdym sezonem kumulacją trudności. Nie wdając się w szczegóły: wówczas w Poznaniu priorytetem dla władz, lokalnych sponsorów była zupełnie inna dyscyplina. Marek  trafił na zły czas dla poznańskiej siatkówki. Trzeba jednak oddać, że walczył dzielnie przez pięć lat. Kosztowało go to wiele... nie tylko zdrowia. Tamten okres podsumował we wspomnianym wywiadzie w ten sposób: „Próbując ocenić wyniki siatkarek w okresie mojego 5-lecia powiem w ten sposób: dla mnie wynik sportowy był zadowalający a porażką był upadek zespołu po tych kilku latach starań o utrzymanie siatkówki kobiecej w najwyższej klasie rozgrywek”.

Jednocześnie w  tym okresie Marek zrobił na siatkarskim managemencie wrażenie, jako człowiek niezwykle skrupulatny, uporządkowany i nadzwyczaj… dociekliwy. Taki klasyczny niemal „poznański porządek”. Doświadczałem tego regularnie przez wiele lat współpracy z Markiem. Marek czytał każdy niemal tekst na naszej stronie www i jeśli dostrzegł błąd –  maila opatrywał swoistym i bardzo sympatycznym tytułem: „Mały Byczek”. Pory korespondencji ze strony Marka były zazwyczaj zdumiewające – zazwyczaj w przedziale 23.00 – 6.00.

W roku 2004 został wybrany w skład Zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej. To był czas, kiedy Polska Siatkówka była na finiszu głębokiego kryzysu wewnętrznego, sporów i podziałów. Marek poprzez swoje usposobienie należał do licznej  na szczęście grupy osób, które potrafiły; scalać, a nie dzielić; budować, a nie burzyć. Wielkim atutem Marka, który zjednywał mu sympatię były jego kolejne pasje: teatr i fascynacja filmowaniem (nie mylić z filmem). Zacznijmy od teatru: Marek przez wiele lat wspierał Teatr Nowy w Poznaniu – nie tylko finansowo, ale też produkował sztuki, ba nawet starał się być współreżyserem. Uwielbiał wystąpienia publiczne. Jego specjalnością podczas przemówień były krótkie ironiczno-satyryczne wstawki, które często wymagały od odbiorców pewnego intelektualnego skupienia.

Z kolei zakup profesjonalnej kamery i zestawu montażowego był początkiem spełnienia kolejnego wielkiego marzenia Marka – realizacji filmów. Debiut miał miejsce w roku 2006 podczas pamiętnych – srebrnych dla Polaków mistrzostw świata. Może i film dziełem technicznie wybitnym nie był, ale Autorowi udało się znakomicie uchwycić emocje towarzyszące tamtemu historycznemu i przełomowemu momentowi w historii współczesnej Polskiej Siatkówki. Taka zdolność jest dana tylko ludziom obdarzonym ogromną wrażliwością, a tejże Jemu odmówić nie sposób.

W tymże, wspomnianym 2006 roku Marek został członkiem Komisji Rozwoju Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej. Trudno było do zadań kreatywnych wyznaczyć kogoś innego.

Połącznie wymienionych wcześniej: skrupulatności i wielkopolskiej solidności z pewną lekkością ogarniania spraw trudnych i złożonych oraz umiejętnego ich opisywania sprawiły, że w kolejnej kadencji został Sekretarzem Organizacyjnym Zarządu. To była nowa funkcja w strukturach zarządczych PZPS. Marek określił jej ramy, które niezmiennie obowiązują do dzisiaj w formule niemal niezmienionej. Czyż nie jest to dowodem Jego rzeczowej kreatywności!

Jednocześnie w swojej ukochanej Wielkopolsce, trochę z konieczności, ale też z pełną świadomością wyzwań przejął stery Wojewódzkiego Związku Piłki Siatkowej (2008-2012). Marek potrafił też się cofnąć. Kiedy odkrył, że w Jego najbliższym otoczeniu jest młody menedżer – Damian Gapiński, to Jego wspierał w przejęciu schedy w WZPS, a potem we władzach centralnych Polskiej Siatkówki. Niestety, Damian zmarł nagle w roku 2016, tuż po wejściu w skład Zarządu PZPS. To była i pozostaje niepowetowana strata dla Rodziny Polskiej Siatkówki.

Jestem przekonany, że w swoim siatkarskim CV Marek Bykowski ten fragment zaznaczyłby grubą czcionką. Siatkarskie Ośrodki Szkolne! Początek przypadł na rok 2012. Program Upowszechniania Sportu Wśród Dzieci i Młodzieży poprzez Siatkówkę, bo tak nazywał się ten projekt, mimo że szykowany przez kilka lat, „polityczny” akcept uzyskał w trybie pilnym i jego faktyczny start musiał się odbyć w trybie jeszcze pilniejszym. We władzach Związku nikt nie miał wątpliwości: ”… jeśli nie chcemy polec na starcie, to w zespole SOS musi być Marek, on jedynie ogarnie to organizacyjnie”. I Marek Bykowski podjął się trudnej funkcji Dyrektora Biura Siatkarskich Ośrodków Szkolnych. Ponieważ tworzenie było Jego żywiołem, więc czuł się w tej roli znakomicie. Swoją misję w SOS-ach pełnił przez cztery lata. Lata kapitalnego rozwoju projektu, ale dla Marka to lata coraz trudniejsze ze względów rodzinnych i biznesowych.

Marek był niezwykle oddany dzieciom. Dlatego zdecydował, że w roku 2016 wróci w rodzinne strony i więcej uwagi poświęci rodzinie. Nie zapomniał jednak o przyjaźni dla Polskiej Siatkówki i niezmiennie pozostawał animatorem wielu inicjatyw i wydarzeń siatkarskich. Nawet w swojej aktywności biznesowej starał się być blisko siatkówki.

Kilka tygodni temu został Przewodniczącym Komisji Rewizyjnej Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej. Wrócił do siatkarskiego „obiegu”. Wrócił, bo środowisko bardzo go ceni i szanuje.

Wrócił, i jak to się mówi kolokwialnie – odżył. Znów miał pomysły, projekty, inicjatywy. Jeszcze na kilka godzin przed śmiercią, ze szpitala – wysyłał liczne maile. Mimo trudnego czasu pandemii sprawiał wrażenie, że i taka okoliczność w niczym go nie zatrzyma…

Jednocześnie nie szarżował – znakomicie zdawał sobie sprawę z tego, jak to groźny wirus. Starał się zachowywać wszelkie środki ostrożności. Nawet trudno powiedzieć, że walczył z koronawirusem. Wydaje się, że ten potwór po prostu zabił Go znienacka, podstępem.

Marek był w człowiekiem renesansu – wielu zainteresowań, pasji i szerokich horyzontów. Tacy ludzie zdarzają się coraz rzadziej. Dlatego Marku, tym bardziej Marku będzie nam Ciebie brakować, brakowej tej wartości dodanej, którą wniosłeś do Rodziny Polskiej Siatkówki.

Dziękujemy Przyjacielu!

DzieciMłodzieżNauczycieleBazy szkoleniowe - Akademie SOSBazy szkoleniowe - Szkoły PatronackieFacebook Młodzieżowej Akademii Siatkówki oraz Akademii Polskiej SiatkówkiRodzice