Czy wiesz, że ... w 1934 roku utworzono Komisję Technicznej Siatkówki przy IAHF.

Potrzeba zabawy

Trening to przyjemność i zabawa. 12-latek  może jeszcze wielokrotnie zmienić zdanie dotyczące  swojej przyszłości.

Jesteśmy na terenie jednego z  warszawskich klubów siatkarskich szkolących dzieci. Na boisku odbywają się zajęcia dla 12-latków. Trener przekazuje instrukcje do kolejnych ćwiczeń, dzieci w skupieniu słuchają. Na trybunach siedzi garstka rodziców, którzy przyglądają się jak radzą sobie ich pociechy. Z jednym z rodziców postanowiliśmy porozmawiać o tym jak w dzisiejszych czasach zachęcić dziecko do uprawiania sportu, a w szczególności do gry w siatkówkę.

Młodzieżowa Akademia Siatkówki:  Skąd wziął się pomysł na zapisanie dziecka do klubu siatkarskiego?
Jolanta Pawłowska, mama 12-letniego Mateusza:  Syn od małego  uwielbiał ruch. Zawsze i wszędzie było go pełno, a na dodatek jak tylko mógł to łapał się za piłkę i biegał z nią. Jak każde małe dziecko najpierw próbował piłki nożnej,  później przekonał się do siatkówki. Dużą rolę odegrał jego nauczyciel WF-u, który zaraził go sympatią, bo na miłość do siatkówki chyba jeszcze za wcześnie. Zresztą to on sam nalegał na zapisanie do klubu. 

Dlaczego nie chciał grać w piłkę nożną?
Nie lubi kontaktu fizycznego, tej całej przepychanki, która towarzyszy piłce nożnej. Zresztą jak rozmawiam z innymi rodzicami dzieci, które grają w siatkówkę, to wszyscy przyznają, że siatkówka to gra spokojniejsza i bardziej rozwijająca dla dziecka. Poza tym przy siatkówce dziecko może się bardziej zmęczyć niż przy piłce nożnej, a  takie pozytywne zmęczenie ma duże znaczenie dla młodego sportowca. 

Wspomniała Pani o nauczycielu WF-u? Jak wyglądały jego lekcje?
Tak, kilka razy byłam na lekcji. Muszę przyznać, że dobrze się stało, że Mateusz trafił pod skrzydła nauczyciela, który potrafił zmotywować dzieci i zachęcić do uprawiania sportu. Nie jest typowym nauczycielem, który szkoli „na macie”, czyli macie piłkę i grajcie. Prowadzi sumiennie swoje lekcje, dba o rozwój dzieci i co najważniejsze ma na nie pomysł. Nauczyciel to taka osoba, która musi zaciekawić dzieci, bo bez tego lekcje przejdą bez echa. Dużo rozmawia z dziećmi, podpowiada, rzadko krytykuje. Można powiedzieć, że jest nauczycielem i psychologiem w jednym. 

Dzięki zajęciom lekcyjnym dziecko chciało zapisać się do klubu? 
Tak, w naszej szkole nie ma klas sportowych, ale w okolicy był klub. Kosztuje to trochę zdrowia, bo czasem obowiązki w pracy pokrywają się z godzinami zajęć, ale na szczęście pomaga mi mąż, inni rodzice i jakoś sobie radzimy. Mateusz już jest na tyle duży, że czasem sam jeździ na zajęcia, ale to tylko latem. Niestety zimą szybko robi się ciemno, wówczas zawozimy i odbieramy dzieci na zmianę z innymi rodzicami.

Jak często odbywają się zajęcia?
Dwa razy w tygodniu, w poniedziałki  i środy o godzinie 19:30.

Jak ocenia Pani pracę trenera? Prowadzi zajęcia według jakiegoś planu?
Muszę przyznać, że trochę się obawiałam, że pod wpływem treningów oraz obowiązków w szkole, Mateusz straci zapał, ale dzięki trenerowi idzie to w dobrym kierunku. Wiadomo 12-latek  może jeszcze wielokrotnie zmienić zdanie dotyczące  swojej przyszłości. Moim zadaniem jest zadbać, aby syn odczuwał w tym radość. Traktowanie treningów jako obowiązku może przynieść odwrotne rezultaty.

Rodzice często pozwalają dzieciom zatracić się w grach komputerowych. Mateusz też je lubi czy woli grać w siatkówkę?
Na szczęście na rynku komputerowym nie ma wielu gier o siatkówce. Nie mniej jednak zawsze staraliśmy się odciągnąć syna od monitora, ale dziś to prawie niemożliwe. Koledzy Mateusza mają komputery, tablety, o Internecie nie mówiąc. Jest tyle pokus, ale najważniejsze jest podejście do syna, do siatkówki. Trzeba dziecku pokazać pozytywne strony uprawiania sportu, skupić się na lepszych bodźcach. Komputery to droga na skróty.

Jakie rady ma Pani dla reszty rodziców, których dzieci chcą grać w siatkówkę?
Przede wszystkim liczy się wpojenie dziecku, że trening to przyjemność i zabawa. Możliwość uczestnictwa dziecka w zajęciach to sposób na jego rozwój psychiczny i fizyczny. Pozna smak rywalizacji, ale takiej pozytywnej - kształtującej charakter. Nie można chuchać i dmuchać na dzieci. Nie można od nich oczekiwać, że będą najlepsze w swojej grupie wiekowej. Dziecko to nie maszyna, ma gorsze i lepsze dni. Przy wyborze klubu najlepiej iść wcześniej na trening, poobserwować jak prowadzone są zajęcia, kto je prowadzi. Jak ktoś nie zna się na siatkówce, to niech pójdzie z kimś kto wie o co w tym chodzi. Łatwiej będzie wychwycić niuanse. 

Rozmawiał Marcin Krzos
DzieciMłodzieżNauczycieleBazy szkoleniowe - Akademie SOSBazy szkoleniowe - Szkoły PatronackieFacebook Młodzieżowej Akademii Siatkówki oraz Akademii Polskiej SiatkówkiRodzice